literature

Soldier and flower(WinterSoldierff)-CanYou hold me

Deviation Actions

Demeter19's avatar
By
Published:
313 Views

Literature Text

Can you hold me



Muzyka: www.youtube.com/watch?v=_q6GJ-…

       Wchodzę do domu. Jestem zmęczona, bo pomagałam Czarnej Panterze w przesłuchaniu terrorysty. Nie lubię używać swoich mocy, bo to przypomina mi pobyt w Hydrze, ale nie potrafię odmówić. Czuję, że jestem mu coś winna za pomoc, którą nam okazał. Najchętniej położyłabym się już spać, ale Steve zaproponował, żebyśmy dołączyli do niego i Wandy w pubie, a ja się zgodziłam. Jednak, gdy tylko przekraczam próg czuję, że coś jest nie tak. Rano James miał straszną migrenę, dlatego poszłam sama. Lekarze jasno powiedzieli, że takie napady bólu są efektem ubocznym tak częstych elektrowstrząsów. Popołudniu dostałam od niego sms, że czuje się już lepiej i będzie czekał na mnie z kolacją. Rozglądam się po ciemnym korytarzu. Nie słyszę żadnych dźwięków i ze ściśniętym gardłem kieruję się do salonu.

*Tak jak łza w moim sercu
Jak zaginiona część
Której tylko nie mogę poczuć
I próbowałem i próbowałem
I próbowałem


       Widzę to, czego tak bardzo się obawiałam. Pokój wygląda jak po przejściu huraganu. Kanapa jest przewrócona, telewizor znajduje się na podłodze, stolik jest połamany, a na środku, na prawym boku, leży James. Ma na sobie tylko czarne spodnie, dlatego od razu zauważam, że z jego ramienia, tam gdzie metalowa ręka łączy się z ciałem, leci krew. Metr dalej zauważam nóż, którym zapewne się poranił.
Przez chwilę stoję w miejscu i po prostu na niego patrzę. Nie widzi mnie, ale zapewne już mnie wyczuł. Ktoś obcy pomyślałby, że może boję się do niego podejść, ale to nie to mnie powstrzymuję. Ja po prostu staram się zebrać w sobie siły i nie rozpłakać się.
Czasami nie wiem, jak mam mu pomóc. Gdy widzę go w takim stanie, sama czuję się rozbita. Kiedy krew spływa z jego poranionego ramienia, nie wiem jakich mam użyć słów.
Co mam zrobić?
Jak pocieszyć osobę, którą tak bardzo kocham, której tak bardzo potrzebuję?
Doskonale rozumiem jego ból. Wiem, że jest on niczym kwas zżerający go od środka. W końcu zbieram się w sobie i podchodzę bliżej. Klękam przy nim i delikatnie odgarniam włosy z jego twarzy. Wiem, że nie płakał, ale to nie znaczy, że nie jest załamany.
- James...
- Przepraszam.
Szept wydobywający się z jego ust jest niczym powiew zimowego powietrza.
- Nic się nie stało - odpowiadam, choć nie do końca wiem, co miał na myśli.
- Przepraszam - powtarza, tym razem głośniej. - Przepraszam, że jestem taki słaby.
Na chwilę wstrzymuję oddech. Słaby? Jest mężczyzną, który poszedł na wojnę i widział jej okropieństwa. Potem pojmała go Hydra, która na nim eksperymentowała i torturowała go. Następnie dzielnie walczył u boku Kapitana Ameryki. Omal nie umarł i znowu trafił w ręce swoich oprawców, którzy tresowali go niczym psa. Słaby? Nie znam wiele osób, które po czymś takim byłyby w stanie żyć.
- Nie jesteś słaby. - Nachylam się nad nim i całuję go w policzek. - Tylko naprawdę silni mężczyźni potrafią okazywać uczucia i przyznawać się do upadku.
Moje słowa chyba przynoszą mu ulgę, bo bierze głębszy wdech i przytakuje głową. Po chwili ciszy znowu się odzywa.
- Proszę, spraw żeby to minęło... Żeby minął ten ból.
Jego słowa łamią mi serce.
Nachylam się nad nim i całuje zimny metal. Dostrzegam, że krew ciągle wypływa z ran jakie sobie zadał.
- Pójdę po opatrunki i zaraz wrócę - mówię cicho i wstaję.

*Łzy na mojej twarzy, nie mogę ich zabrać
Jeżeli samotność to próbowanie, to próbuję wszystkiego
Czy słyszysz mój płacz?
Płaczę...

Czy możesz mnie zatrzymać?
Czy możesz zatrzymać mnie w swoich ramionach?


       Idę do kuchni, gdzie jest szafka z lekarstwami. Wyjmując opatrunki piszę szybkiego sms do Steve'a.

"Nie wyjdziemy. Kod czarny."

       Razem ze Steve'm wymyśliliśmy kiedyś sposób porozumiewania się. Kolor czarny oznacza, że James jest w rozpaczy i pokaleczył się.
Szary oznacza smutek i zdenerwowanie.
Czerwony to sygnał o agresji. Wtedy z reguły potrzebna jest pomoc Kapitana.
Niebieski to znak, że mój ukochany gdzieś się zaszył i nie chce z nikim rozmawiać.

Zaledwie pół minuty później dostaję odpowiedź.

"Mam przyjechać?"

Wzdycham ciężko i zastanawiam się co mam odpisać.

"Nie, to zaraz przejdzie w szary."

Biorę opatrunki, plastry, bandaż, waciki i coś do odkażenia.
Kolejny dźwięk oznajmiający wiadomość.

"W razie czego dzwoń. Zjawię się w ciągu 15 minut."

Odkładam telefon i wyciszam dźwięk. Nie chcę żeby coś nam przeszkadzało.

       Wracam do salonu i zaczynam opatrywać jego poranione ramię. Wiem, że nie okalecza się dlatego, że pragnie śmierci, tylko dlatego, że to go uspokaja. Ból psychiczny zamienia się w fizyczny. James uważa, że wszystkiemu winne jest jego metalowe ramię i dlatego właśnie je kaleczy, ale ja wiem, że to nie ono jest problemem. Wiele razy tłumaczyłam mu, że to wina Hydry i tego, że wyprali mu mózg. To jest jednak silniejsze od niego.
- Co się stało? - pytam, choć wiem, że mogę nie uzyskać odpowiedzi.
- W telewizji... Leciał program o weteranach wojennych... Jeden z nich pokazał zdjęcie swojego, zmarłego brata... Był podobny do mnie.
Ostrożnie przemywam jego rany i zakładam opatrunki. Mogłabym mu się wedrzeć do głowy i kazać uspokoić, usnąć, ale to byłoby nie fair w stosunku do niego.
- I pomyślałeś, że to mógłbyś być ty?
- Pomyślałem, że gdybym zginął w czasie wojny to byłoby lepiej.
- Och, kochanie... Jak możesz tak myśleć?
Próbuję ukryć złość w swoi głosie, ale to trudne. Może to egoistyczne, ale jestem zła, że nie pomyślał o mnie. Co by się ze mną stało, gdyby nie mój Zimowy Żołnierz? Kto uratowałby mnie od Hansa? Nagle przypominam sobie jedno z naszych pożegnań.

       James wiedział, że wysyłają go na bardzo trudną misje, która może potrwać kilka tygodni i bał się. Oczywiście nie o siebie. Jego obawy dotyczyły mojego losu. Zrobił wszystko by móc się ze mną pożegnać. Mieliśmy tylko pięć, może dziesięć minut. Staliśmy gdzieś w ciemnym i ciasnym korytarzu. On pochylał się nade mną i obejmował dłońmi moją twarz.
- Nie chcę cię tu zostawiać. Wśród tych potworów - wyszeptał.
Jego ciepły oddech łaskotał moje policzki i dodawał otuchy.
- Ale musisz - odparłam.
- Postaram się wykonać moją misję jak najszybciej.
- Wiem, że wrócisz i to dodaje mi sił.
Westchnął ciężko i zatopił metalowe palce w moich włosach.
- Każdego dnia będę się zastanawiał, czy cię nie skrzywdzili.
Zmusiłam się do uśmiechu i wtuliłam twarz w jego dłoń.
- Nie martw się. Dam sobie radę. Będę silna dla ciebie.


       Nie było go trzy tygodnie. Każdego dnia nasłuchiwałam, czy ktoś o nim mówi. Bałam się, że go straciłam. W końcu wrócił, ale bardzo poraniony. Od razu trafił na oddział szpitalny. Nawet jego metalowe ramię było zniszczone na wysokości łokcia. Słyszałam, jak żołnierze szeptali między sobą, że nie wiadomo jak przeżył. Był w pułapce, bez szans.
Ja wiedziałam.
Przetrwał dla mnie. Wiedział, że musi do mnie wrócić i od tamtego dnia wiedziałam już, że i ja nigdy nie opuszczę jego.

       Próbuję się uspokoić i mówię:
- Gdyby cię niebyło, znaleźliby kogoś innego. Zapewne gorszego. Kogoś, kto nie stanąłby w mojej obronie. Byłabym sama w ciemności i nikt nie odpowiedziałby na moje wołanie. Więc mów co chcesz, ale ja cieszę się, że przeżyłeś. Steve też na pewno cieszy się, że mimo wszystko nie stracił ciebie.
Kończę go opatrywać, a on wciąż milczy. Odnoszę wszystko do kuchni, a w drodze powrotnej do niego, łapie koc. Wiem, że on nie wstanie z tej podłogi. Zaczynam żałować, że nie zadzwoniłam do Steve'a. On bez problemu by go podniósł i przeniósł do łóżka. Przykrywam go i kładę dłoń na jego ramieniu. Sama nie wiem, co mam dalej robić. Czasami w takich momentach woli zostać sam, a czasami... Moje rozmyślenia przerywa jego zachrypnięty głos.
- Proszę, czy możesz mnie przytulić?
Ostatnie słowo mówi bardzo cicho, jakby się go wstydził, ale dla mnie nie jest to powód do wstydu. Nie jestem w stanie zliczyć ile razy obudzona z nocnego koszmaru prosiłam go by mnie mocno trzymał, albo żeby zapalił światło.
- Oczywiście kochanie.
Momentalnie kładę się za nim i mocno obejmuję jego ramiona. Nawet, gdy leży taki skulony i tak jest potężny. Wtulam się w niego. Wiem, że nie muszę nic mówić. Wystarczy, że będę przy nim.

*Po prostu obejmij mnie swoimi ramionami, swoimi ramionami
Nie chcę być nigdzie więcej.
Zabierz mnie z ciemności, z ciemności
Nie zamierzam zrobić tego sam.
Połóż swoje ramiona wokół mnie
Pozwól twojej miłości otoczyć mnie
Jestem zagubiony
Jestem zagubiony


Jeśli nie mam ciebie tutaj
Jeśli nie mam ciebie, nie mam nic

       
       Po piętnastu minutach zaczynam przysypiać. W końcu chciałam to zrobić, gdy tylko łapałam za klamkę drzwi. Jestem przyzwyczajona do spania na twardym podłożu. Hydra nigdy nas nie rozpieszczała. Mimo to podejrzewam, że po kilku godzinach spędzonych na podłodze będą bolały mnie kości. Kiedy zaczynam odpływać czuję, że James się porusza. Wyswobadza się z moich ramion. Już mam się zapytać, co się stało, gdy czuję, jak jedną rękę wkłada pod moje kolana, a drugą obejmuje tułów. Podnosi mnie delikatnie i zanosi do sypialni. Naprawdę jestem mu wdzięczna, gdy układa mnie na łóżku. Po chwili sam się na nim kładzie. Jego głowa przytula się do moich piersi, a ja nie mam mu tego za złe. Uśmiecham się i wtapiam dłoń w jego włosy. Wiem, że czuje się już trochę lepiej.
- Dziękuję - mówi.
- Wiesz, ile dla mnie znaczysz. Ile dla mnie zrobiłeś.
- Zrobiłem to wszystko, bo cię kocham - mruczy i bardziej we mnie wtula.
- A ja kocham ciebie - odpowiadam i zamykam oczy.
       Wiem, że jego ból jeszcze nie minął. Wciąż czuje się samotny i rozbity, ale potrzebuje kilku godzin snu i ciepła mojego ciała. Dzięki temu dojdzie do siebie.
A jutro...
Jutro pójdziemy do pubu. Będziemy pić piwo i śmiać się. Będziemy tańczyć. Będziemy żyć, bo mamy do tego prawo, a cienie, które nas otaczają nie mogą nas pochłonąć.



Rysunek nie należy do mnie.
No i kolejny angst. Ciągle efekt mojej "czarnej" środy i inspiracji tym rysunkiem:

s-media-cache-ak0.pinimg.com/5…

    Poprzednio pokusiłam się o narrację w pierwszej osobie z perspektywy Bucky'go w "Parylyzed". Tym razem również narracja pierwszoosobowa, ale z perspektywy Fiołka. I podobny problem - mroczne wspomnienia Bucky'go. I również piosenka wykonawcy Nf.
Tyma razem ta: www.tekstowo.pl/piosenka,nf,ca…

Mam nadzieję, że się wam spodoba.

Zastanawiam się jeszcze nad czymś podobnym, ale z perspektywy Steve'a i z "czerwonym kodem", ale nie wiem, czy to nie byłoby już nudne. Po raz trzeci poruszać problemy Bucky'go

Powiązane:
Sok Pomarańczowy(100% fluff)

Lekcja (głównie komedia/trochę fluff'u)

Halloween (szalona komedia)

Róża (trochę fluff, trochę komedia, poziom słodkości umiarkowany)

Ciemna strona (hurt/comfort)

Niania (fluff i komedia, słodkie)

Potwór (angst, hurt/comfort, odrobina fluff'u)

Paralyzed (głównie dramat/smutek)

Kod czerwony (lekki angst, hurt/comfort)

Uwierz w miłość (lekka komedia)

Dziecko w akcji (komedia i fluff)

Jestem żołnierzem (lekki angst, dramat, hurt/comfort)

Je T'aime (lekki fluff, obecność angst, hurt/comfort)
© 2017 - 2024 Demeter19
Comments8
Join the community to add your comment. Already a deviant? Log In
szczescie21's avatar
Po tak długiej przerwie och mam  co czytać i to mnie cieszy..... Widząc ile mam przed sobą. Cudowny dodatek uwielbiam te z pierwszej perspektywy, w szczególności gdy chodzi o Fiołka :D