literature

Soldier and flower (Winter Soldier ff) - Monster

Deviation Actions

Demeter19's avatar
By
Published:
312 Views

Literature Text

Potwór



       Biegła przed siebie byle dalej, ale powoli traciła siły. Ucieczka kanałami nie należała do najłatwiejszych. Kilka razy przewróciła się i wylądowała w śmierdzącej wodzie. Była też cała poraniona i zmarznięta. Gdy po raz kolejny znalazła się w ślepej uliczce załamała się. On był coraz bliżej. Była tego pewna. Przed nim, nikt jeszcze nie zdołał uciec. Na chwilę oparła dłonie na kolanach i próbowała złapać oddech. Zrozumiała, że nie ma już szans. Łzy cisnęły się jej do oczu. Maksymalnie zbliżyła się do ściany licząc jeszcze na to, że może jej nie zauważy. Wiedziała, że gdy ją znajdzie będzie zdana na jego łaskę, a on był zły. Do szpiku kości był wypełniony jadem Hydry. Nie miała z nim szans. Nawet jeśli otrzymał rozkaz dostarczenia jej żywej, to na pewno nie obejdzie się bez brutalności. Zamknęła oczy i liczyła na cud. Kiedy usłyszała głośny plusk spowodowany przez ciężkie, wojskowe buty omal nie podskoczyła, a potem nastała cisza i przez moment łudziła się, że faktycznie jej nie widzi. Starała się nie oddychać, zamknęła oczy i... Nie zdawała sobie sprawy, że jest aż tak szybki. W ułamku sekundy pokonał dzielącą ich odległość i zacisnął metalową dłoń na jej ramieniu. W pierwszym momencie była zbyt zszokowana by zrobić cokolwiek. Bez ceregieli rzucił ją przed sobą. Wylądowała twarzą w wodzie, a po chwili poczuła bolesne kopnięcie w bok. Przykucnął przy niej i wbił swoje kolano w jej plecy. Z trudem uniosła głowę na tyle by złapać oddech.
- Zostaw mnie... - wysyczała i poczuła ostrze na swoim policzku.
Przeciął nożem jej skórę, a z rany zaczęła cieknąć krew.
- Pójdziesz ze mną - warknął zachrypniętym głosem i szarpnął nią by zmusić do wstania.

       Szła przed nim, próbując utrzymać stały rytm, bo gdy tylko zwalniała popychał ją tak, że kilka razy upadła. Gdy nie była w stanie wstać, chwytał ją za włosy i siłą stawiał na nogi. W pewnym momencie nie wytrzymała tego i opluła go w twarz, a to był duży, naprawdę duży błąd. Zobaczyła wściekłość w niebieskich kryształach lodu. Zimowy Żołnierz zacisnął metalową dłoń na jej krtani. Fiołek miała wrażenie, że zaraz ją udusi, ale on w odpowiednim momencie przerwał i z całych sił popchnął ją na ścianę. Jęknęła i opadła na kolana.
- Gnój - warknęła.
Kolejny błąd.
Mężczyzna odpiął swój czarny pas i zaczął chłostać jej plecy. Każdy cios wymierzał z okrutną precyzją. Dziewczyna po każdym uderzeniu głośno krzyczała, a w myślach przyrzekała sobie, że pewnego dnia zabije jego oraz Hansa i już nigdy jej nie dotkną, nigdy nie zgwałcą.
Po parunastu uderzeniach nachylił się nad nią i wysyczał wprost do ucha:
- Masz dość?
- Tak - załkała.
Szybkim ruchem podniósł ją na nogi i rozkazał:
- To ruszaj.
I znowu szła przed nim, co chwila potykając się i przygryzając wargę. Nie chciała popełnić kolejnego błędu. Zbyt dobrze znała okrucieństwo Zimowego Żołnierza i jego twardą rękę...
Nagle coś pojawiło się w odbiciu kałuży, a ona gwałtownie zatrzymała się. Czuła się dziwnie i świat wokół niej zaczął jakby drgać. Czuła delikatny dotyk na swoim policzku i...
Znowu ją popchnął krzycząc:
- Nie zatrzymuj się!

***
       James delikatnie głaskał ją po twarzy i ze strachem przyglądał się coraz bledszej cerze. Czuł, że dzieje się coś złego. Na ciele Fiołka pojawiały się siniaki, jakby znikąd. Dziewczyna co jakiś czas jęczała z bólu i płakała. Żaden z lekarzy nie potrafił określić co jej jest, ani jak ją obudzić. Czuł się bezsilny i był przerażony myślą, że znowu mógłby stracić swoją miłość. Do pomieszczenia wszedł Kapitan, ale zatrzymał się tuż za progiem.
- Jak ona się... - Bucky spojrzał na niego wściekle, a on ściszył swój głos i dokończył zdanie. - Czuje?
- Tak samo jak godzinę temu, gdy pytałeś - warknął.
Z jednej strony James wiedział, że to irracjonalne mieć pretensje do Steve'a za to, że podczas, gdy biegała z nim Fiołek spadł ulewny deszcz. Z drugiej uważał, że jego przyjaciel powinien wtedy wybrać jakiś skrót, by jak najszybciej wrócić do domu. Nie zrobił jednak tego, a dziewczyna wróciła do domu przemoczona. Następnego dnia zaczęła strasznie kaszleć i trząść się. Wkrótce do tego dołączyła wysoka gorączka i utrata przytomność.
- Ja naprawdę nie chciałem. Buck...
- Wiem - mruknął i ukrył twarz w dłoniach. - Przepraszam. Jestem po prostu zmęczony. Nie chciałem się na tobie wyżywać.
Steve podszedł do niego i zacisnął dłoń na jego ramieniu.
- Rozumiem. Co mówią lekarze?
- Nie wiele... Ale ja wiem, że ta gorączka ją zabije. Znam ją i wiem, że jej moce są czasem nie do opanowania. Stąd te siniaki, które pojawiają się na jej ciele. To jej moc je wywołuje.
- Nie można tego jakoś zatrzymać?
- Jak? Musiałbym znaleźć się w jej głowie, ale to...
Nim dokończył zdanie, blondyn wybiegł nagle z pokoju, a Bucky patrzył oszołomiony w stronę drzwi zupełnie nie rozumiejąc, co się stało. Kilka minut później wszystko pojął, gdy Kapitan wrócił z Wandą.
- Jesteś genialny - powiedział do przyjaciela i zaraz podszedł do zdziwionej dziewczyny, której Steve nic nie wyjaśnił. - Wanda, proszę musisz mi pomóc.
- Jak?
- Myślę, że Fiołek potrzebuje mojej pomocy. Muszę się znaleźć w jej umyśle...
Scarlet Witch powstrzymała go gestem ręki.
- Czekaj. Mam cię umieścić w jej głowie?
- W jej koszmarze.
- Nie wiem czy dam radę. I... To chyba nie jest dobry pomysł.
- Spójrz na nią. Boję się nawet pomyśleć co ona przeżywa. To może być Hans, który... Uwierz mi w jej głowie jest wiele wspomnień, które mogłyby przerazić niejednego.
- Ale to ryzykowne. Nigdy nie robiłam nic podobnego. Nie wiem, jak długo dam radę cię tam utrzymać i co się stanie jeśli moc Fiołka zacznie walczyć z moją i...
- Wanda - Steve podszedł do niej i złapał ją za dłoń. - Rozumiem, że widzisz przeciwności, ale z tego co mówi Buck, nie mamy za wiele czasu. Proszę, zaryzykujmy.
Dziewczyna ciężko westchnęła i pokiwała głową.
- Połóż się obok niej i złap ją za rękę. - James natychmiast uczynił to co mu powiedziała. - Zamknij oczy i spróbuj się zrelaksować... To może trochę zaboleć.
- Nie szkodzi - odparł. - Jeśli chcesz, możesz mnie nawet rozerwać na kawałki. Liczy się tylko ona.
Steve usiadł niedaleko łóżka i powiedział:
- W razie czego będę tu.
- Dzięki - mruknął brunet.
Wanda uniosła swoje dłonie do góry, a pomiędzy jej palcami ukazało się czerwone światło. Bucky poczuł przeszywający ból w głowie, ale zacisnął tylko mocniej dłoń.
***

       Po chwili otworzył oczy i rozejrzał dookoła. Był w kanałach. Skądś je znał. Nie były może identyczne, ale bardzo podobne do tych, które posiadała niemiecka baza Hydry. Już miał ruszyć przed siebie, gdy doszedł go dźwięk zza jego pleców.
- Wstań!!!
Bucky osłupiał, gdy usłyszał krzyk, był pewny, że to jego głos.
- Nie mogę!
Płaczliwy ton należał do Fiołka, ale dlaczego on miałby na nią krzyczeć. To było niemożliwe... Zdecydował po prostu pobiec w stronę odgłosów.

       Fiołek ściskała dłońmi skręconą kostkę. Po jej policzku płynęły łzy, ale to nie powstrzymywało Zimowego Żołnierza przed zadawaniem jej kolejnych ciosów.
- Wstawaj - warknął.
Podniósł dłoń by uderzyć ją po raz kolejny, gdy ktoś zanim wrzasnął:
- Zostaw ją!
Dziewczyna w oszołomieniu patrzyła na mężczyznę, który powstrzymał jej oprawcę. To był Zimowy Żołnierz... A raczej ktoś bardzo do niego podobny. Był ubrany w czarną bokserkę i niebieskie dżinsy. Jego lewe ramię także było metalowe. Miał dłuższe włosy i zarost, ale poza tym wyglądał niczym klon tego pierwszego.
- Kim ty jesteś? - warknął.
James spojrzał na niego z wściekłością.
- Kimś kto nigdy nie uderzyłby swojej ukochanej, a kim ty jesteś?! Bezrozumną bronią Hydry?
Zimowy Żołnierz rzucił się na przybyłego, ale ku jego zdziwieniu ten z łatwością zablokował jego cios.

       Fiołek nie wierzyła w to co widzi. Walka mężczyzn przypominała trochę walkę z lustrzanym odbiciem. Za każdym razem, gdy któryś wyprowadzał cios metalową ręką, to ten drugi blokował go umocnioną dłonią. Ich ruchy były bardzo podobne. Mimo to udało im się kilka razy uderzyć przeciwnika.

       James czuł się coraz bardziej bezsilny. Słyszał w swojej głowie, jak Wanda mówi, że ma coraz mniej czasu, a nie mógł dostać się do Fiołka, bo... Choć brzmiało to irracjonalnie to: Zimowy Żołnierz blokował przejście Zimowemu Żołnierzowi.
Jak miał pokonać samego siebie? Tym bardziej, że ten stworzony przez umysł Fiołka wydawał mu się silniejszy, a na pewno bardziej bezwzględny. Zebrał w sobie wszystkie siły i kolejny raz zablokował cios. Odepchnął od siebie przeciwnika i krzyknął:
- Nie możesz jej krzywdzić, bo ją kochasz.
       Zarówno "stary" Żołnierz jak i Fiołek zaczęli się śmiać. Musiała przyznać, że ten "nowy" miał poczucie humoru. Ona i ten... Ta maszyna do zabijania? Przecież to niemożliwe. Nagle coś w niej drgnęło. Znowu poczuła ten dziwny dotyk i spokojne słowa. Miała wrażenie, że wszystko wokół niej nie jest prawdziwe, że to tylko wymyślony świat. Jej zmiana spowodowała, że przeciwnik James'a wyraźnie osłabł. Wykorzystał to i kopnął go w brzuch tak mocno, że ten przeleciał kilka metrów. Potem szybko podbiegł do ukochanej wykorzystując chwilę spokoju.
- Fiołku, masz gorączkę i to bardzo wysoką. Twój umysł walczy z twoją podświadomością. To wszystko, to tylko twoje wyobrażenie.
- Ja... Nic nie rozumiem... Kłamiesz... Jesteś kolejnym eksperymentem?
Przyklęknął przy niej i objął dłońmi jej twarz.
- Uwierz mi... Błagam, przypomnij sobie. Przypomnij sobie, że to ja jestem prawdziwy, że cię kocham... Że jesteśmy dawno bezpieczni i kochamy się.
Po jej policzkach zaczęły spływać kolejne łzy.
- To niemożliwe - wyszeptała.
Pocałował ją w czoło.
- Możliwe i to nawet bardzo. Jesteś wszystkim czym mam. Tylko dzięki tobie nie jestem potworem.
Fiołek nagle poczuła jak wracają do niej siły. Ściany kanałów zaczęły się rozpadać, a postać "złego" Żołnierza stawała się coraz bardziej niewyraźna. Na jej bladej i posiniaczonej twarzy pojawił się uśmiech.
- James...
***
       Obudził się i natychmiast poderwał patrząc na Fiołka. Wanda, siedząca na podłodze w objęciach Steve'a, ciężko oddychała i wyglądała na wyczerpaną.
- Wybacz - wyszeptała. - Nie byłam w stanie już dłużej cię tam trzymać.
Bucky nachylił się nad Fiołkiem tak, że jego twarz była zaledwie kilka centymetrów od jej.
- No dalej skarbie. Wróć do mnie.

***
       Zimowy Żołnierz szedł na chwiejących się nogach w jej stronę. Jego postać była coraz bardziej niewidoczna. Wszystko dookoła rozpadało się. Fiołek nie czuła już jednak strachu. Kiedy mężczyzna klęknął przed nią, uśmiechnęła się z wyrozumiałością i pogłaskała jego policzek.
- Wybacz mi - szepnął.
- Wybaczam - odparła i zamknęła oczy.

***
       Kiedy zobaczył, że się budzi jego serce zaczęło bić dwa razy szybciej.
- Fiołek...
- Wróciłam - odparła, a na twarzy James'a pojawił się szeroki uśmiech. - Dziękuję, że mnie uratowałeś.
- To dzięki Wandzie.
Scarlet Witch wstała z pomocą Kapitana i spojrzała z ulgą na swoich przyjaciół.
- Cieszę się, że się udało - odparła.
- Zostawimy was - dodał Steve.
       Kiedy wyszli, James pomógł ukochanej usiąść i przyciągnął ją do siebie. Ta wtuliła się w jego pierś i spokojnie oddychała. Metalowa dłoń z niezwykłą czułością gładziła jej włosy.
- Jednego nie rozumiem? - odezwał się nagle Bucky. - Dlaczego ja? A raczej dlaczego moja imitacja była potworem, który cię krzywdził? Dlaczego nie Hans, twój ojciec, ktokolwiek?
- Bo w całym tym okrutnym świecie Hydry byłeś jedyną osobą, która mnie broniła i kochała, więc zmieniając wspomnienia o tobie i robiąc z ciebie mojego wroga, mój umysł sprawił, że byłam całkowicie bezbronna. Gdyby to Hans się nade mną znęcał, to jakaś część mnie odnalazłaby wspomnienia o tobie i je przywołała. Nawet gdyby były zablokowane.
- Więc zamiast je blokować, po prostu je zmienił. Nie myślałem, że masz tak przebiegły umysł.
- Tylko, gdy mam gorączkę.
- Właśnie. Już nigdy nie pozwolę ci się przeziębić.
Przygarnął ją do siebie i mocniej przykrył kocem.
Od dłuższego czasu chciałam napisać angst, choć wiedziałam, że to będzie masochistyczne, bo nie lubię, gdy Fiołek cierpi, a tu na dodatek z winy Zimowego Żołnierza. Szaleństwo ;) Po części się udało, choć oczywiście tekst tylko na początku jest typowym angst'em, potem dochodzi już hurt/comfort i troszkę fluff'u. 

Przy okazji wyjaśniłam kwestię, którą może zauważyliście w innych oneshotach z tej serii. Mianowicie Buck już wcześniej wspominał, że Fiołek nie może mieć gorączki, albo że nie może zachorować, to właśnie odpowiedź na pytanie: dlaczego?

Akcja tego opowiadania dzieję się na pewno długo przed narodzinami Róży. Miejsce akcji: Wakanda.

Miłego czytania Reading

Powiązane:
Sok Pomarańczowy(100% fluff)

Lekcja (głównie komedia/trochę fluff'u)

Halloween (szalona komedia)

Róża (trochę fluff, trochę komedia, poziom słodkości umiarkowany)

Ciemna strona (hurt/comfort)

Niania (fluff i komedia, słodkie)

Paralyzed (głównie dramat/smutek)

Can you hold me (angst, hurt/comfort)

Kod czerwony (lekki angst, hurt/comfort)

Uwierz w miłość (lekka komedia)

Dziecko w akcji (komedia i fluff)

Jestem żołnierzem (lekki angst, dramat, hurt/comfort)

Je T'aime (lekki fluff, obecność angst, hurt/comfort)
© 2017 - 2024 Demeter19
Comments14
Join the community to add your comment. Already a deviant? Log In
szczescie21's avatar
Cuuuudowne 😍 biedny Fiołek łączę się z nią w bólu choroby umysł sprytny podczas choroby hmmm ciekawe no ale ona genetycznie modyfikowana to może dlatego bo mój mózg zmienił się w zombi 😁