literature

Soldier and flower(Winter Soldier ff)-Kod czerwony

Deviation Actions

Demeter19's avatar
By
Published:
251 Views

Literature Text

Kod czerwony



Tło muzyczne:  www.youtube.com/watch?v=61Wm_q…

*Jak wędrowiec na pustyni nie możemy znaleźć tego, co potrzebujemy
Trochę niespokojny w poszukiwaniach
Trochę wyczerpany pomiędzy nimi
jak byk goniący matadora jest człowiek zostawiony bez mapy
Każdy potrzebuje kogoś, święcącego jak latarnia na morzu


       Boksowałem właśnie worek w rytm lecącej w tle muzyki, gdy usłyszałem dźwięk przychodzącej wiadomości. Zerknąłem kątem oka na nadawcę. Czasami ignoruję niektóre sms, szczególnie te od Sam'a z reguły nie są niczym ważnym. Jest też kilka innych osób, do których odpisuję z opóźnieniem jeśli akurat jestem zajęty, ale nigdy nie lekceważę, gdy dzwoni Buck albo Fiołek. Szczególnie jedno słowo sprawia, że jestem gotowy porzucić wszystko i pędzić do nich.
"Czerwony".
       Jedno niepozorne słowo, a sprawia, że na chwilę cały sztywnieję.
Z niepokojem patrzę na wyświetlacz i czytam wiadomość od przyjaciółki.

"Kod czer..."

       Marszczę brwi i już wiem, że musi być naprawdę źle skoro nawet nie dokończyła. Musiała pisać w ogromnym pośpiechu. Ja też muszę się spieszyć. Rzucam rękawice w kąt i łapie wcześniej zdjęty podkoszulek. Nawet nie odwiązuję bandaży z rąk. Wybiegam na zewnątrz i zaczynam biec w szaleńczym tempie. Wiem, że jestem w stanie dobiec tam w sześć minut, ale chcę z siebie wycisnąć więcej, a w efekcie wychodzi gorzej. Potykam się i ląduję na ziemi. Pewno gdyby zobaczył to Buck zanosiłby się ze śmiechu. Pan Kapitan Ideał, jak zwykł mnie nazywać, wylądował na glebie. Podrywam się i szybko otrzepuję z piasku.
       Wpadam do ich domu mniej więcej po dziesięciu minutach od otrzymania sms. Już od progu słyszę krzyk Fiołka dochodzący z ich sypialni na piętrze.
- Kochanie, błagam uspokój się!
- Zamknij się! Ty nie istniejesz! Zabiłem cię!
- James to ja! To naprawdę ja!
Pokonuję schody przeskakując po trzy. Widzę przyjaciółkę stojącą na progu i słyszę dźwięk rozbijanego szkła. Podejrzewam, że to lustro albo szyba. Fiołek dostrzega mnie i biegnie w moją stronę. Całe jej policzki są mokre od łez, ale na mój widok w jej oczach pojawia się nadzieja.
- Co się stało? - pytam patrząc ponad nią w stronę wejścia do pokoju.
- Sama do końca nie wiem...
Spostrzegam, że jej dłoń jest zabandażowana.
- To on?
- Co?
- Twoja ręka.
Potrząsa głową.
- Nie. W nocy zbiłam szklankę.
- Widział to?
- Nie, a rano...
Na chwilę zatyka sobie dłonią usta. Z pokoju dochodzi kolejny żałosny krzyk Bucky'go i wiem, że musimy się spieszyć.
Łapie ją za ramiona i próbuję uspokoić.
- Co się stało rano?
- Zauważyłam, że bandaż przeciekł i pobrudziłam krwią pościel. Wyszłam do łazienki, a gdy już wróciłam on był w takim stanie. Jezu, co ja zrobiłam? Nie pomyślałam, że widok krwi może w nim to uruchomić. - Z każdym wypowiadanym zdaniem słyszę w jej głosie większą panikę. - Steve, proszę uspokój go... Steve, błagam!
- Już dobrze. Zaraz z nim pogadam.
Po jej twarzy spływają łzy i szczerze mówiąc jestem rozdarty. Chciałbym ją pocieszyć, ale wiem, że uspokojenie Buck'a to priorytet.
- Nie mogę go stracić... On nie może mnie zostawić.
- Nie zostawi. - Mówię to trochę zbyt szorstko, wręcz po żołniersku, ale po chwili dodaję łagodniej: - Nie pozwolę na to. Poczekaj tu, a ja się nim zajmę.
Kiwa głową, a ja zmuszam się do uśmiechu.

*Bracie, pozwól mi być twoim schronieniem
Nigdy Cię nie zostawię
Będę tym jedynym którego wezwiesz
Gdy będziesz sam
Bracie pozwól mi być twoją twierdzą
Kiedy nocne wiatry będą szaleć
Będę światłem na drodze
Prowadzącym do domu


       Kiedy wchodzę do pokoju, Buck stoi do mnie plecami. Ma spuszczoną głowę i ciężko oddycha. Powoli podchodzę do niego i kładę dłoń na jego ramieniu, a po chwili przeklinam się za głupotę, bo obudziłem w nim instynkt obronny. Gwałtownie obraca się i uderza mnie pięścią prosto w szczękę z taką siłą, że odrzucam głowę na bok i z trudem łapię równowagę.
- Buck to ja... - Robię unik przed jego metalowym ramieniem. - Buck!
Nie mam innego wyboru. Muszę się bronić, więc blokuję jego kolejny cios i uderzam go w brzuch. Nie wkładam w to całej swojej siły, nawet nie połowy. Chcę tylko, żeby na chwilę przystopował. Niestety tylko bardziej go wkurzam. Zaczyna mnie atakować z coraz większą zaciętością. Z trudem uchylam się przed kolejnym sierpowym. W końcu dostrzegam jego chwilowe zawahanie się i wykorzystuję to. Rzucam się na niego i powalam go na ziemię. Całym swoim ciałem przyciskam przyjaciela do podłogi.
- Buck! Spójrz na mnie!
Próbuje się wyrwać, ale wyczuwam, że wkłada w to coraz mniej energii. Jego oczy rozszerzają się, a oddech powoli wyrównuje.
- Steve? - pyta ochrypłym głosem.
- To ja kolego.
Uwalniam go i siadam kawałek obok niego. Bucky powoli podnosi się i rozgląda niepewnie. W takich chwilach przypomina zagubione dziecko, a ja chcę zrobić wszystko by go uspokoić.
- Co się stało?
- Wpadłeś w złość. Pamiętasz czemu?
Na chwilę chowa twarz w dłoniach, a potem łamiącym się głosem pyta:
- Fiołek. Czy ja ją... Czy ja...
- Jest cała i zdrowa. Czeka na korytarzu.
Kładę dłoń na jego ramieniu, a on zaczyna głęboko oddychać.
- Miałem zły sen. Zabiłem ją... Tam w bazie Hydry, a kiedy się obudziłem nie było jej w łóżku, ale były ślady krwi...
Słysząc rodzącą się w nim panikę wiem, że muszę się wtrącić.
- W nocy skaleczyła się w dłoń o rozbitą szklankę. Źle zabandażowała ranę i pobrudziła pościel. Rano poszła do łazienki, a kiedy wróciła... Sam wiesz.
Widzę jak mocno mój przyjaciel jest załamany. Wiem jak bardzo nienawidzi siebie za te utraty kontroli nad sobą. Ja i Fiołek wiemy, że to nie jego wina. Przeszedł piekło i nie oczekujemy od niego, że z dnia na dzień stanie się całkowicie zdrowy. To będzie trudny i długotrwały proces, ale my będziemy przy nim. Problem w tym, że on boi się nas skrzywdzić.
- Przepraszam za to - mówi wskazując na moją szczękę.
Uśmiecham się i odpowiadam:
- Przeżyję.
Niestety on wcale nie wygląda na uspokojonego. W jego oczach jest tak wielkie poczucie winy, że ja sam czuję się coraz gorzej, więc robię to co podpowiada mi instynkt. Przytulam go do siebie. Nie ma dla mnie w tym geście nic dziwnego. To mój przyjaciel, wręcz brat. Dla niego to także nie jest zaskoczenie. Nie próbuje się ode mnie odepchnąć. Oboje potrzebujemy swojej bliskości. Siedzimy w zupełnej ciszy obejmując się nawzajem.

*Twarzą w dół na pustyni, jest klatka zamknięta wokół mojego serca
Znalazłem sposób by wyrzucić klawisze z moimi błędami
Teraz moje ręce nie mogą być za daleko
Nie dla przestępstwa, nie mogę nigdy zostawić tego świata samego
Wiem że w mojej słabości jestem silniejszy
To twoja miłość sprowadza mnie do domu


       Po kilku minutach do środka zagląda Fiołek. Wygląda jak przestraszona łania. Nie jest pewna czy może wejść, więc wyciągam do niej drugą rękę. Podbiega do nas i klęka obok. Jednocześnie wtula się w Bucky'go i we mnie. Obaj obejmujemy ją wolnymi ramionami. Tworząc wokół niej bezpieczny kokon. Buck całuje ją w czoło i szepcze:
- Już dobrze, wróciłem. Przepraszam.
- Nic się nie stało - odpowiada, a potem daje mi buziaka w policzek i mówi: - Dziękuję.
- Dla was wszystko.
Jeszcze dłuższą chwilę pozostajemy na podłodze. Żadne z nas nie ma ochoty przerwać tego uścisku i nie ma w tym nic dziwnego. My i nasze problemy są bardzo podobne.
Cała nasza trójka musi borykać się z konsekwencjami hibernacji.
Cała nasza trójka żyje nie w swoich czasach.
Każde z nas pewnego dnia obudziło się i stwierdziło, że nie wie gdzie jest. Zostaliśmy zarzuceni technologią, nowymi ideologiami i odkryliśmy, że to przed czym uciekaliśmy wciąż zostało choć w zmienionej formie. Błąkaliśmy się niczym dzieci we mgle, aż pewnego dnia odnaleźliśmy się. Wspólnie próbujemy tworzyć namiastkę tego, co zostało nam odebrane. Rodzinę.

*Bracie, pozwól mi być twoim schronieniem
Nigdy Cię nie zostawię
Będę tym jedynym którego wezwiesz
Gdy będziesz sam
Bracie pozwól mi być twoją twierdzą
Kiedy nocne wiatry będą szaleć
Będę światłem na drodze
Prowadzącym do domu

I kiedy wołasz i mnie potrzebujesz
mówiąc 'gdzie zniknąłeś'
Bracie jestem tutaj
I w te dni gdy niebo zaczyna spadać
jesteś krew z mojej krwi
I razem przez to przejdziemy


       W końcu to Fiołek pierwsza odsuwa się od nas i z uśmiechem pyta:
- Kto ma ochotę na śniadanie?
Ja i Buck wspólnie odpowiadamy.
- Każdy.
Po chwili łapię ją delikatnie za nadgarstek i mówię:
- Ale najpierw porządnie zajmiemy się tym zranieniem. - Patrzę na przyjaciela. - A ty weź prysznic i ubierz się.
- Tak tato - mruczą oboje, a ja przewracam oczami.
Czasami mam ich dość, ale nigdy ich nie zostawię.
O to kolejna część o lekkim "angstowym" zabarwieniu. Nawiązująca do Paralyzed (gdzie był kod szary) i Can you hold me (gdzie był kod czarny).

I teraz tak dla jasności, jestem wielką fanką stucky, ale tu rozchodziło mi się o czysto bratersko-przyjacielską miłość tej dwójki.
Co do relacji Steve-Fiołek. Kocham myśleć o tym w jaki sposób Steve traktował kobiety. Dlatego jestem pewna, że w stosunku do niej też ma zawsze czyste intencje ;)

Choć to nie wyklucza, że razem tworzyliby fajny trójkącik miłosny :D

Powiązane:
Sok Pomarańczowy(100% fluff)

Lekcja (głównie komedia/trochę fluff'u)

Halloween (szalona komedia)

Róża (trochę fluff, trochę komedia, poziom słodkości umiarkowany)

Ciemna strona (hurt/comfort)

Niania (fluff i komedia, słodkie)

Potwór (angst, hurt/comfort, odrobina fluff'u)

Paralyzed (głównie dramat/smutek)

Can you hold me (angst, hurt/comfort)

Uwierz w miłość (lekka komedia)

Dziecko w akcji (komedia i fluff)

Jestem żołnierzem (lekki angst, dramat, hurt/comfort)

Je T'aime (lekki fluff, obecność angst, hurt/comfort)
© 2017 - 2024 Demeter19
Comments4
Join the community to add your comment. Already a deviant? Log In
Mojaxe's avatar
Wściekły Bacy, jak ja lubię czytać o jego skrajnych emocjach. Fajnie przedstawiłaś jego strachy i to jak bardzo ma zniszczony umysł. 
Pomysł i wykonanie świetne ale już kiedyś ci to mówiłam :D