literature

Lawendowy sen

Deviation Actions

Demeter19's avatar
By
Published:
1.6K Views

Literature Text

Zostawił ją, a co innego miał zrobić? Nie mógł z nią być. Dlaczego tego nie rozumiała? Dlaczego to zrobiła?
W radiu zaczęła lecieć TA piosenka, francuskie słowa wywołały u niego dreszcze.

„To moja ulubiona piosenka” usłyszał w głowie jej głos.

„Twoja piosenka. Zawsze będzie mi się z tobą kojarzyć”.

Przełączył stację i znowu to samo.
- Cholera - syknął. - To jakieś żarty.
O szyby samochodu zaczęły obijać się grube krople deszczu. Włączył wycieraczki, ale niewiele to pomogło, widoczność nadal była słaba. Po raz kolejny zmienił stację, ale piosenka wciąż była ta sama. Poszukał innej częstotliwości i znów identyczna melodia. Poczuł się nieswojo i wyłączył radio, ale ku jego przerażeniu śpiew nie ustał.
- Niemożliwe - szepnął.
Zatrzymał się z piskiem opon na poboczu i zaczął z niepokojem rozglądać się po samochodzie. Wytężył słuch i zrozumiał, że tym razem muzyka wydobywa się z kieszeni jego kurtki, z telefonu. Pospiesznie wyjął komórkę i wyłączył ją całkowicie, ale muzyka nie ustała.
- Co jest!!! - krzyknął, sam nie wiedząc czy ze złości, czy ze strachu.
Zaczął głęboko oddychać.
- To tylko przemęczenie, mam omamy…
Spojrzał w środkowe lusterko, przez chwilę widział w nim swoją przemęczoną twarz, ale nagle zobaczył ją. Siedziała na tylnym siedzeniu i wbijała w niego swoje brązowe oczy, które teraz zdawały się być całe czarne. Podskoczył gwałtownie i odwrócił się, ale nic nie zobaczył.
- To tylko sen… - szepnął. - Zły sen, koszmar… Nie ma jej tu.
Zaczął głęboko oddychać, łapczywie łapiąc powietrze, schował twarz w dłoniach i próbował myśleć o czymś innym. Po paru minutach podniósł głowę, muzyka ustała podobnie jak deszcz. Rozejrzał się po wnętrzu auta, nie było jej. Uznał, że wszystko w porządku i ruszył do domu.

***
Szef dał mu wyraźnie do zrozumienia, że ma szanse na awans, ale ona nie może być dłużej jego sympatią. Wszyscy w biurze zdążyli już to zauważyć, a tych, którym to umknęło, poinformowali inni. Kiedy wszedł do pokoju, jak zwykle obdarzyła go ciepłym uśmiechem, ale on go nie odwzajemnił.
- Coś nie tak? - zapytała z troską.
- Nie, wszystko w porządku, tylko dzisiaj znów muszę zostać po godzinach.
W ciągu następnych dni, diametralnie zmienił podejście do niej. Stał się w stosunku do niej oschły i przybrał dumną postawę. Nie zwracał na nią uwagi, a ona coraz bardziej wycofywała się w cień. Nie wiedziała, co się dzieję i kilka razy spróbowała go o to zapytać, ale zbył ją z oschłością.
Chwilami było mu ciężko, ale awans był tak blisko, a ona nie była aż tak ważna, jak zdawało mu się na początku.

***
Poczuł przeszywający ból w boku i zjechał na pobocze, włączając światła awaryjne. Miał wrażenie, jakby ktoś wbijał mu rozżarzony pręt w ciało, który przechodził przez wątrobę, żołądek i wychodził z drugiej strony. Z bólu wbijał paznokcie w skórzaną kierownice. Z trudem łapał oddech. Trwało to kilka minut, a potem tak nagle, jak się zaczęło, ustało.

***
Nie od razu się w niej zakochał, choć już przy pierwszym spotkaniu zwrócił na nią uwagę. Była niczym chłodny powiew w gorący, letni dzień. Miała w sobie coś takiego, że przyciągała do siebie, zarazem odpychając.
Z czasem mu się to spodobało i powolnymi krokami przybliżał się do niej.
Nowe ubrania, nowe perfumy, miłe słówka, uśmiechy, potajemny dotyk.
Był coraz bliżej niej, jego pajęczyna była coraz gęstsza.
W końcu mu się udało, skradł jej pocałunek, a potem dużo więcej.

***
Deszcz znów zaczął padać, a duże krople obijały się o szyby z taką wściekłością, jakby chciały je przebić. Gdzieś w oddali rozległ się huk grzmotu, a wiatr niemiłosiernie targał samotnymi drzewami na poboczu.
Zacisnął dłonie mocniej na kierownicy i wcisnął pedał gazu. Chciał już być w domu.

***

W magazynie panowała całkowita cisza, a ona siedziała w kącie i cicho płakała. Obejmowała rękami swoje kolana, mocno przyciśnięte do klatki piersiowej. Kilka chwil wcześniej dowiedziała się o jego awansie i szybko połączyła fakty.
Nagle drzwi skrzypnęły i zobaczyła dwa cienie, a potem usłyszała głosy.
- Gratuluję, stary.
Znała ten głos, należał do informatyka z pierwszego piętra.
- Dzięki.
Ten głos znała jeszcze lepiej. Zacisnęła powieki z całych sił i jeszcze mocniej przycisnęła ciało do ściany.
- A co z twoją przyjaciółką?
- Daj spokój.
- Myślałem, że między wami jest coś poważniejszego.
- Coś ty, ja tylko się z nią przespałem, żeby wygrać zakład z chłopakami z księgowości.
Tego było już za dużo, poczuła, jak wzbiera w niej wściekłość. Wyskoczyła ze swojego ukrycia i podeszła do niego szybkim krokiem. Z całych sił uderzyła go w twarz i tak, jak stała wybiegła z biura. Bez kurtki i torebki, ubrana w lekką sukienkę. Biegła przed siebie w szalonym tempie, a łzy obficie spływały po jej twarzy. Nic ją już nie obchodziło, była tak upokorzona i sparaliżowana cierpieniem, że gdzieś miała spojrzenia przechodniów, których mijała. Chciała tylko być, jak najdalej od niego, od miejsca, gdzie po raz pierwszy go pocałowała. Mijała kolorowe wystawy sklepów i chciała krzyczeć, ale coś jej nie pozwalało. Było chłodno i padał deszcz, ale nawet to nie było w stanie zwolnić jej biegu. Nagle poczuła zapach lawendy i w jakimś niewyjaśnionym odruchu skręciła w stronę skąd dochodził.
Wbiegła prosto pod koła samochodu, który starał się zahamować, ale było już za późno.

Pisk opon, huk uderzenia i krzyki przechodniów, to wszystko dotarło do jej świadomości. Potem leżała na twardym asfalcie, a z czoła spływała jej strużka krwi. Spróbowała się poruszyć, ale wtedy poczuła straszny ból w boku i wydała z siebie krzyk cierpienia. Ktoś do niej podbiegł i okrył ją kocem, a ktoś inny mówił jej, że wszystko będzie dobrze.
Poczuła, że ktoś ściska jej dłoń, ale to nie był on. Czuła, że to koniec i nic nie da się już zrobić. Po jej twarzy spływała krew złączona z łzami i kroplami deszczu. Dotarło do niej, że zmarnowała swoje życie, że pokochała kogoś, kto nie zasługiwał na jej uczucie. Jej oddech stał się szybki i urywany. Oblały ją zimne poty i ogarnęły dreszcze, a utrata krwi stępiła jej zmysły. Wiedziała, że to już koniec. Świat wokół niej stał się rozmyty, głosy ludzi zaczęły się oddalać. Poczuła żelazny uścisk na swoim ramieniu i z trudem odwróciła głowę na bok. Napotkała jego czerwone oczy, skryte w ciemnej pustce i wiedziała, kim jest, oraz dokąd ją zabiera. Poruszyła wargami i choć nie wydobyła z siebie żadnego dźwięku to, Kosiarz ją usłyszał i kiwnął głową.
Pakt został zawarty.

***
Jechał coraz szybciej, starając się nie myśleć o niej, ale to było niemożliwe. Doskonale pamiętał moment, gdy dowiedział się o jej śmierci. Nie poczuł smutku, raczej dziwny rodzaj ulgi. Mogła go przecież oskarżyć o molestowanie, nakłamać szefowi, zniszczyć jego karierę. Jej śmierć okazała się rozwiązaniem wszystkich jego problem. Chwilami czuł się, jak dupek, ale usprawiedliwiał to, wszelkimi możliwymi sposobami. Nie poszedł na jej pogrzeb, ale wysłał wieniec, co uznał za dostateczny akt dobroci. Wciąż jednak borykał się z bezsennością i napadami lęku. Postanowił, więc, że odwiedzi jej grób. Dość łatwo odnalazł jej mogiłę, położył na ziemi czerwoną różę, odmówił jakąś nieskładną modlitwę, którą znał i liczył na to, że jego sumienie się od niego odwali.

Opuściwszy cmentarz od razu zaczął się przeklinać, bo pogoda się popsuła, a on znów zaczął czuć niepokój, chciał być, jak najszybciej w domu, ale po drodze zaczęły dziać się te wszystkie dziwne rzeczy.

***
Nagle na drodze pojawiła się blada zakapturzona postać, ubrana w zwiewną białą sukienkę i pelerynę tego samego koloru. Zatrzymał się raptownie i wyskoczył z samochodu, już miał zacząć krzyczeć na nieostrożną dziewczynę, kiedy spostrzegł, że unosi się ona nad ziemią. Radio w samochodzie włączyło się samoistnie i znów usłyszał znienawidzoną piosenkę.
Jego serce zamarło, a kiedy widmo wyciągnęło rękę i wskazało palcem prosto na niego, strach wziął górę. Uciekł do samochodu i chciał odjechać, ale w stacyjce nie było kluczyków, a był pewny, że były tam przed sekundą. Duch powoli sunął w jego stronę, a on nie wiele myśląc zaczął uciekać, najpierw biegł drogą, ale kiedy zjawa pojawiła się tuż przed nim, gwałtownie skręcił i zaczął przedzierać się przez pole lawendy.

„Lawenda ma oszałamiający zapach, zarazem duszący, jak i ożywczy. Pyszni się swoim pięknem i wspaniałością. Myślę, że to właśnie ona jest kwiatem miłości, a nie róża.”

Mimo strachu zatrzymał się gwałtownie i rozejrzał. Przed nim rozciągało się fioletowe pole, wiatr unosił pył z dróżek pomiędzy kwiatami, tworząc piaskową ścianę, zdawało się, że na moment czas się zatrzymał.
Odwrócił się i spojrzał na zjawę.
- To ty?
Duch zrzucił kaptur i znów ujrzał jej twarz. Była nieco bledsza i biło od niej niebieskawe światło, ale to była ona. Nagle jej sukienka zmieniła kolor z białego na fioletowy.
- Zauważyłeś, że w ziemi zawsze są jakieś odłamki szkła - usłyszał ją.
To niby była ona, ale jej głos był inny, zimny, nieobecny. Jakby pochodził od kogoś innego. Miał wrażenie, że nie wydobywa się z jej ust, tylko z pod ziemi. Teraz była niczym chłodny powiew wiatru w deszczowy, jesienny dzień. Tak nieprzyjemna i obca.
- Zawsze takie ostre - znowu przemówiła, a on poczuł, że ziemia pod jego stopami drży.
Uniosła ręce do góry, a z podłoża zaczęły się unosić odłamki szkła, które zawisły w powietrzu. Jej oczy zrobiły się jeszcze ciemniejsze i za nim dotarło do niego, co się dzieje, poczuł jak odłamki przecinają jego skórę, a z ran zaczyna spływać krew. Największy trafił go w czoło, zostawiając długie rozcięcie. Zaczął uciekać, ale to było na nic. Po chwili oprócz szkła, zaczęły w niego uderzać kamienie. Miał wrażenie, że biega w kółko. Niebo nad nim zrobiło się ciemnogranatowe, a zimny, porywisty wiatr niósł ze sobą jej śmiech. Zaczął padać ulewny deszcz z gradem. W pewnym momencie poślizgnął się na mokrej ziemi i upadł. Kiedy wstał, przed nim pojawił się jej duch. Poczuł w sobie niepohamowaną złość.
- Czego chcesz?! Mam zginąć, to cię zadowoli?! Nie jesteś nią…
Zjawa stanęła w miejscu i nieznacznie przekrzywiła głowę na bok.
- Ona była światłem, była ciepłem. Promieniowało od niej dobro, była wspaniała, a ja…
Nagle straszliwa myśl uderzyła go, jakby młotem w sam środek klatki piersiowej. Załkał i upadł na kolana.
- Ja… ja tego nie widzia… łem… Ona, mnie kochała…
Ukrył twarz w dłoniach i zaczął płakać, dotarło do niego, jak wiele stracił.
Duch zaczął powoli się oddalać.
- Czekaj!!! - krzyknął. - Dokończ, to, co zaczęłaś. Ja… Nie potrafię żyć bez ciebie.
Widmo pokręciło przecząco głową i uśmiechnęło się.

„Musisz żyć z tą świadomością, o to twoja kara” usłyszał jej głos w swojej głowie.
„Nie martw się, będę odwiedzać cię w snach” dodała i zniknęła.

Deszcz przestał padać, niebo zaczęło się rozpogadzać, a pojedyncze promienie światła padały na fioletowe kwiaty.
On został sam ze swoim cierpieniem, ze swoją winą i już nigdy nie zaznał spokojnego snu.
Po trzeciej próbie samobójczej zamknięto go w zakładzie psychiatrycznym, ale nawet silne leki nasenne nie przerwały jego koszmaru.
Jej duch wciąż go prześladuje, nocami opowiada mu o piekle, które na niego czeka.

O piekle, w którym jest ona sama.

***
„Pozwól mi się zemścić.”
„Dobrze” odparł Kosiarz. „Jednak zapłatą za zemstę na nim, będzie twoja dusza”.
Już od dawna chciałam napisać coś horrorowatego z duchem w roli głównej. Motyw miłości i zemsty doszedł jakoś samoistnie.
Nie wyszło jakoś bardzo strasznie, raczej bardzo przewidywalnie, ale spełniłam swoją zachciankę :)
Dlaczego akurat motyw biurowego romansu? Po części dlatego, że tak chciałam, a po części z dalszych przyczyn zachciankowych.
Chciałam umieścić motyw muzyki w radiu, więc średniowieczne mezalianse odpadły.
Nie chciałam tez mieszać w to motywu miłości wilkołak/wampir, elf/krasnolud. Chciałam, żeby to byli ludzie.

Miłego czytania :)

Tekst jest częścią "Sennej serii" i zajmuje zaszczytne pierwsze miejsce.

1. Jesteś tutaj :)
2. Rozany sen
3.
4.
© 2014 - 2024 Demeter19
Comments40
Join the community to add your comment. Already a deviant? Log In
Mojaxe's avatar
I udało Ci się napisać dobry horror. Mi się bardzo podobało i ta końcówka. 
Z reguły biurowe miłości kończą się podobnie, no może nie atakiem ducha byłej dziewczyny ale pójściem do łóżka aby dostać awans a później jedno się orientuje że kocha drugie i robi się problem. I w pracy i w normalnym życiu, a jak jeszcze dochodzi że jedna strona ma chłopaka/narzeczonego/żonę/męża/dziewczynę to już kompletna katastrofa. 
No cóż bardzo mi się podobało i mam nadzieję że może kiedyś uda Ci się dokończyć tą serie.